Myślę, że momentem przełomowym był Maraton Wrocławski. Wokół ponad trzydziestostopniowy ukrop, a na asfalcie istne piekło. Na 30. km rozdawaliśmy wodę, którą kupowaliśmy na sąsiadującej z trasą stacji benzynowej. Chłodziliśmy biegaczom głowy, ręce, nogi. Dzieciaki biegały jak szalone – mówi Ewa Bodio-Ziółkowska, TriMarchewka.